DŁUGI WEEKEND W GRODNIE – RELACJA Z POBYTU.

Wstyd się przyznać…. Tyle odwiedzonych krajów, bliskich, odległych i całkiem dalekich, a jakoś do tej pory nie było okazji odwiedzić naszych sąsiadów z Białorusi. Może odstraszały procedury wizowe?

 

 

Formalności: na szczęście ostatnio wprowadzone zostały przepisy o ruchu bezwizowym na terenach przygranicznych przy pobycie do 10 dni.

Wystarczy posiadać paszport z odpowiednim terminem ważności, wykupić przez internet voucher i ubezpieczenie na cały czas pobytu i w drogę!

Voucher i ubezpieczenie można nabyć w jednym z białoruskich biur podróży, zajmuje to maksymalnie dobę-dwie. Operatorów świadczących takie usługi znajdziemy tu:

 

https://grodnovisafree.by/pl/operatorzy-turystyczni.html

 

Wymagany skan paszportu. Procedura jest łatwa i niezbyt kosztowna, maksymalnie kilkanaście euro. Oczywiście nie można wtedy zwiedzać całego terenu kraju, jedynie rejony przygraniczne. Jeśli ktoś wybiera się dalej niż okolice Grodna czy Brześcia będzie potrzebować tradycyjną wizę z ambasady.

Natomiast jeśli ktoś leci na Białoruś samolotem może otrzymać na lotnisku w Mińsku pozwolenie na pobyt na całym terytorium państwa na 30 dni.

 

Przy pobycie powyżej pięciu dni wymagana jest rejestracja turysty.

 

Dojazd: do Grodna bardzo łatwo dostać się z Białegostoku pociągiem lub jednym z licznych autobusów lub busów, ruszających z dworca PKS co kilkanaście-kilkadziesiąt minut. Czas podróży uzależniony jest od kolejki na granicy. Na punkcie kontrolnym białoruskie służby graniczne sprawdzają paszport, ubezpieczenie i voucher oraz prześwietlają bagaże. Raczej bezproblemowo. Nie wypełnia się żadnych kart imigracyjnych. Konsulat RP znajduje się w pobliżu dworca kolejowego, przy ul. Budionnego 48a.

Kilkadziesiąt minut później jesteśmy już w Grodnie. Autobusy zatrzymują się najpierw na dworcu autobusowym,

 

 

chwilę potem kończą kurs na placu przed dworcem kolejowym – bardzo nowoczesnym, zadbanym, wręcz komfortowym.

 

 

Wymiana waluty: Na najwyższej kondygnacji dworca znajduje się kantor wymiany walut czynny do późna. Czasem zdarzają się tam kolejki, np. gdy podjedzie większa grupa turystów.

W tym kantorze paszport nie jest wymagany przy wymianie pieniędzy, nie wiem jak w bankach.

Internet, telefon: w pobliżu dworca, po przeciwnej stronie ulicy, na osiedlu znajduje się spory supermarket spożywczy EUROOPT, w którego pasażu swoje siedziby mają sieci komórkowe – dobre miejsce, by nabyć kartę SIM do internetu.

Wybrałem firmę VELCOM – za kartę i pakiet chyba 20GB danych zapłaciłem zaledwie 5 rubli, czyli mniej niż 10 zł. Karta była aktywna po kwadransie.

Przy zakupie wymagane jest okazanie paszportu i podpisanie umowy z operatorem – czyli jak u nas. Wi-Fi dostępne w większości obiektów.

Poruszanie się po mieście: funkcjonują autobusy, trolejbusy

 

 

i marszrutki, jednak wszystkie atrakcje znajdują się tak blisko siebie, że można je zwiedzać  spacerem. Taksówek jest dużo i nie są drogie. Oś Starówki stanowi ulica Sowiecka, ładny deptak, wyłączony z ruchu kołowego.

 

 

Jest tam kilka pizzerii, lodziarni i mnóstwo straganów z pamiątkami i rękodziełem. Popołudniami odbywają się występy muzyków, śpiewaków i tancerzy.

Ulica Sowiecka wychodzi na duży Plac Sowiecki z licznymi stolikami i parasolami, gdzie można napić się piwa, kwasu chlebowego, zjeść obiad lub deser.

 

 

W pobliżu jest park i piękny kościół św. Franciszka Ksawerego,

 

 

synagoga, ławeczka z gitarą Włodzimierza Wysockiego.

idąc dalej w stronę rzeki Niemen trafiamy na teatr w kształcie korony, a na pobliskim rondzie widzimy postument z czołgiem T-34 z numerem taktycznym 200. Idąc wzdłuż Niemna (w prawo mając Starówkę za plecami) trafimy do Starego i Nowego Zamku, a później do pięknej, starej Cerkwi św. Borysa i św. Gleba.

Zapraszam zatem na spacer po Grodnie!

 

 

Przybywając po raz pierwszy do niektórych miast już po chwili stwierdzam: Ale tu fajnie! Tak było na przykład w Almaty, tak też było po pierwszych chwilach w Grodnie. Wiadomo, pierwsze wrażenie najważniejsze! Rzuca się w oczy czystość i porządek. Równe chodniki i ulice, żadnych walających się śmieci czy kiepów, odnowione fasady kamienic i bloków, przystrzyżone trawniki, rabatki pełne kwiatów.

Brak znanych z naszych miast ohydnych tablic z potarganymi wiatrem plakatami i ogłoszeniami „kupię każde auto”, „pożyczki-chwilówki”, „korepetycje” itd.

Żadnych ruder czy ścian pomazanych sprayem.  Nie spotka się tu dżentelmenów czy dam typu „kierowniku, złotóweczkę do wina”. Nic z tych rzeczy.

Grodno to naprawdę czyste i zadbane miasto, a jego obywatele trzymają fason.

 

 

Kieruję się na Starówkę. Po drodze mijam siedzibę Związku Polaków na Białorusi z popiersiem Adama Mickiewcza.

 

 

Następnie  kilka chwil w parku, przez który płynie strumyk. Na jego brzegiem trafiam na „tulące się latarnie” 🙂

 

 

Nieco dalej Most Zakochanych z kłódkami na barierkach.

 

 

W pobliżu duży plac z pomnikiem Lenina.

 

 

Zatrzymuję się na kubek kwasu chlebowego w barze z widokiem na monument Iljicza.

 

 

Chwilę później jestem już na Starówce, na bardzo przyjemnym deptaku czyli ulicy Sowieckiej. Na dachu domu towarowego znajduje się fajna kawiarnia Krysza Mira (Dach Świata) z komfortowymi siedzeniami z poduszkami, wiszącymi koszami

 

 

i pięknym widokiem na dachy Starego Miasta, wśród których królują kopuły kościoła św. Franciszka Ksawerego.

 

 

Ten swoisty taras widokowy przyciąga młodych plastyków malujących widoki miasta.

 

 

Idę ulicą Sowiecką w stronę placu o tej samej nazwie. Po obu stronach ulicy kramy z pamiątkami i rękodziełem, a także uliczni artyści.

 

 

Czy kosz na śmieci może być ładny? Jak się okazuje – może. A nawet sympatyczny 🙂

 

 

Jestem już  na Placu Sowieckim, pełnym parasoli, pod którymi można przysiąść na małe co nieco. Podchodzi ekipa białoruskiej ogólnokrajowej telewizji ONT i prosi o kilka słów do mikrofonu. Czemu nie?

 

 

Opowiadam o pierwszych chwilach w Grodnie, o tym, że bardzo mi się podoba i wyrażam zadowolenie z wprowadzenia ułatwień w ruchu turystycznym. I wiecie co? Puścili to w „prime time”, czyli w głównym wydaniu wiadomości 🙂

Zmierzam na brzeg rzeki Niemen. Mijam teatr w kształcie korony

 

 

 

i znajdujący się tuż obok postument z czołgiem T-34.

 

 

Stamtąd już kilka minut nad brzeg Niemna, płynącego spokojnie wśród zieleni i bulwarów. Świetne miejsce, by usiąść na chwilę i trochę się wyciszyć.

 

 

Wracam na Stare Miasto. Nie jest ono jakoś szczególnie rozległe, raczej nazwałbym Starówkę kameralną, ale jest tu dużo ciekawych miejsc, jak na przykład Wielka Synagoga Chóralna:

 

 

i pobliska remiza Straży Pożarnej,

 

 

czy też ławeczka z gitarą Włodzimierza Wysockiego.

 

 

Nadchodzi pora obiadowa. Oczywiście trzeba zapoznać się z lokalnymi smakami. Zamawiam barszcz na zimno z jajkiem, ziemniaczkami, czarnym chlebem i śmietaną, a na drugie pierogi z ziemniakami, grzybami, cebulą i śmietaną. Niebo w gębie! 🙂

 

 

Jeszcze kilka chwil na Starówce, wśród kolorowych kamienic i cerkwi

 

 

i dzień dobiega końca, bo przychodzi kilkugodzinna ulewa. Ale zanim do niej doszło udało się obejrzeć Pokrowski Sobór Katedralny,

 

 

pomnik Elizy Orzeszkowej i Grodzieński Uniwersytet Państwowy im. Janki Kupały z zieloną fasadą.

 

 

Nazajutrz zaczynam zwiedzanie od wizyty w domu Elizy Orzeszkowej.

 

 

Potem trafiam na obchody Dnia Pamięci Ofiar Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – tak na Wschodzie określana jest druga wojna światowa. Przed pomnikiem składane są kwiaty i wygłaszane przemówienia. Potem odbywała się defilada z udziałem orkiestry wojskowej, a telewizja przeprowadzała wywiady z weteranami.

 

 

Ponownie kieruję się nad Niemen, gdzie znajdują się dwa zamki – Stary (będący akurat w remoncie) i Nowy – zbudowany w stylu klasycystycznym. W środku obrazy, m.in. portret Stefana Batorego, zbroje rycerskie, starodawna broń, kolekcja pięknych ikon i eksponaty przyrodnicze. Jest też sklep z szerokim wyborem biżuterii z kamieni półszlachetnych.

 

 

Kilkaset metrów dalej, na wysokim brzegu Niemna, przy ujściu Horodniczanki,  położony jest jeden z symboli Grodna – Cerkiew Świętych Borysa i Gleba z XII wieku,  jedna z najstarszych świątyń prawosławnych północnej Europy. Piękny i klimatyczny obiekt o ciekawej architekturze.

 

 

Wracam na Starówkę przez pięknie utrzymany park. Po drodze mijam „wieś w mieście”, położoną nad potokiem osadę, żywo przypominającą tradycyjne zabudowania bardziej typowe dla wioski niż dla miasta. Fajny klimat rustykalny prawie w środku dużego miasta. Miejmy nadzieję, że deweloperzy  nie zbudują tam jakiegoś marketu czy centrum rozrywki, bo miejsce jest naprawdę urocze.

 

 

Teraz kilka słów o powrocie z Grodna i tym co mnie spotkało na granicy.  Wszystko szło w miarę gładko, białoruska straż graniczna na bieżąco odprawiała pasażerów autobusu relacji Grodno-Białystok, aż do momentu, gdy mój paszport trafił do skanera.

Mają tu dziwny zwyczaj skanowania wszystkich stron paszportu, na których znajdują się wizy i pieczątki wjazdowe i wyjazdowe innych krajów. Nie wiem czy wszystkich dotyczy ta procedura, ale mnie to spotkało… Przy wizach krajów tzw. „podwyższonego ryzyka” komputer całkowicie zgłupiał, wyświetlił wielki czerwony znakna cały ekran i lipa. Sytuacja ta bardziej zestresowała poczciwego pogranicznika niż mnie – osobę zainteresowaną szybkim i bezproblemowym przekroczeniem granicy. Chłop zrobił zdziwioną minę, na czoło wystąpiły mu krople potu, zaczął klikać jakieś ikonki, gdzieś dzwonił, ale się nie dodzwonił.

W końcu wziął mój paszport, zamknął budkę, przed którą zaczęła rosnąć kolejka pasażerów z następnego autobusu i gdzieś zniknął. Czekałem na niego ze 20 minut. Spodziewałem się, że w  związku z pieczątkami np. z Libanu,  Iranu czy Iraku zaprosi mnie na pogawędkę któraś z tutejszych służb, ale nic takiego nie nastąpiło.

Strażnik w końcu odblokował komputer i z ulgą wpuścił mnie do Polski – tłumacząc się kłopotami ze sprzętem. Myślę jednak, że powód był odmienny od oficjalnego, ale to już – że zacytuję Kiplinga – zupełnie inna historia 🙂

Lubisz podróże? Spodobał Ci się ten artykuł? Jeżeli TAK – dołącz do ekskluzywnego grona Ziemian Objechanych i polub na Facebooku FANPAGE tego bloga.

Znajdziesz tam relacje na żywo z podróży, zdjęcia z wyjazdów i wiele praktycznych informacji niezbędnych podczas planowania podróży po najciekawszych zakątkach globu.

Zapraszam również na mój profil na Instagramie oraz kanał na Youtube.

 

Komentarze dla: “DŁUGI WEEKEND W GRODNIE – RELACJA Z POBYTU.” (ilość: 8 )

  1. Czuję się jak na wycieczce z przewodnikiem 🙂 kolejne przyjazne miejsce , mili ludzie, piękne zdjęcia .Czytając Pana wpisy ma się ochotę rzucić wszystko i wyjechać, porady praktyczne rewelacja , widoki aż brak słów, weekendowy relaks mogę tylko pozazdrościć- pozdrawiam serdecznie.

  2. Wszystko się zgadza-urocze i bardzo przyjazne miejsce! Wcale nie trzeba rzucać wszystkiego, by tam pojechać?. Również pozdrawiam!

  3. Sympatyczne miasteczko, w sam raz na weekend. Muzeum Orzeszkowej to coś dla mnie. Ale najwięcej czasu spędziłabym w cerkwi. Przepiękna mozaika. Czuć historię. Resztę czasu spędziłabym w poszukiwaniu koszy na śmieci z melonikami i pieskami na smyczy. Na razie!

  4. Kosze na śmieci znajdą Cię same, jest ich tam dużo na każdym kroku- a te na Starówce naprawdę fantazyjne? Cerkiew faktycznie piękna i ma niepowtarzalny klimat. W ogóle sztuka sakralna prawosławia jest niesamowita…

  5. Niezły kogel-mogel: ulica Budionnego, Sowiecka, kościół św. Franciszka Ksawerego, Wielka Synagoga Chóralna, Cerkiew Świętych Borysa i Gleba, Pokrowski Sobór Katedralny, portret Stefana Batorego, popiersie Adama Mickiewcza, pomnik Elizy Orzeszkowej, pomnik Lenina, postument z czołgiem T-34. Widać w przestrzeni realnej i symbolicznej ślady skomplikowanej historii tej ziemi…

    1. Wizyta – nawet krótka – w Grodnie to prawdziwa lekcja historii. Przenosimy się do czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów, II RP i w końcu Sowiety…Katolicyzm, prawosławie, judaizm…Gratka dla miłośników architektury, literatury i ciekawostek historycznych.

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *