ROSJA CZ. IX – PODRÓŻ KOLEJĄ TRANSSYBERYJSKĄ

WPROWADZENIE.

 

Każdy, kto słyszał o kolei transsyberyjskiej ma jakieś wyobrażenie na jej temat – mniej lub bardziej odbiegające od rzeczywistości. Ci którzy oglądali filmy z ery sowieckiej oczekują dziadowskich wagonów, pokrytych szronem okien, mrozu, przepełnionych przedziałów z piecykiem typu „koza”, a wokół nich babuszek w chustach i zarośniętych pasażerów w futrzanych czapach i kufajkach, grających na bałałajkach i harmoszkach, lejącego się hektolitrami spirytusu, którym popijają słoninę i tłustą kiełbasę.

Nie wiem, może kiedyś tak to wyglądało, ale moje doświadczenia w tej  materii są zupełnie odmienne i w tym artykule podzielę się z Wami tym, co widziałem i przeżyłem podczas trwającej dwie doby podróży TransSibem z Irkucka do Jekaterynburga we wrześniu 2019 roku.

Oszczędzę sobie i Wam rysu historycznego i innego rodzaju informacji, które łatwo znaleźć w internecie, skupię się na aspektach praktycznych, co może być przydatne dla osób planujących podróż koleją transsyberyjską.

 

Zaczynamy.

 

Zakup biletów. Nie ma konieczności korzystania z pośredników – najróżniejszych biur podróży polskich czy rosyjskich, reklamujących się masowo w sieci i przekonujących, że to właśnie za ich pośrednictwem trzeba nabyć bilety, bo w przeciwnym razie braknie, nie dogadasz się w kasie, oszukają cię na dworcu itd.

OK, najtańszych biletów faktycznie może nie być w sprzedaży na kilka dni przed wyjazdem, możesz też napotkać kłopoty z dogadaniem się z kasjerką jeśli nie posługujesz się językiem rosyjskim. Nie oznacza to jednak, że jesteś skazany na pośredników pobierających słone prowizje za swoje usługi.

Bez kłopotu można kupić bilet na dowolny pociąg (no, może oprócz podmiejskich) na stronie rosyjskich kolei.

Spokojnie, jest wersja anglojęzyczna.

 

http://www.eng.rzd.ru/

 

Należy uprzednio założyć swoje konto na tejże stronie i podać numer paszportu.

 

-Po co im numer paszportu? – zapyta ktoś.

 

Otóż na podstawie tego dokumentu zostaniesz wpuszczony do wagonu. Mało prawdopodobne, że konduktor poprosi o pokazanie biletu w formie papierowej lub elektronicznej  – mnie się to nie zdarzyło ani razu podczas pobytu w Rosji i przejechania tamtejszymi kolejami około 6 tys. km. Natomiast na pewno poprosi o Twój paszport, sprawdzi w mobilnym terminalu (nie po nazwisku, ale właśnie po numerze paszportu)  czy figurujesz na liście pasażerów i po potwierdzeniu tego faktu zaprosi cię do wagonu – kontrola odbywa się bowiem na peronie, jeszcze przed wejściem do pociągu.

 

 

W porządku, konto już założone. Teraz możesz dowolnie wybierać stacje początkowe i końcowe. MoskwaWładywostok? To tylko 9288 kilometrów. Może po drodze zwiedzimy Kazań? Nowosybirsk? A może pojedziemy do Irkucka, a stamtąd nad Bajkał? Proszę bardzo! Potem Mongolia, może nawet Chiny? Czemu nie?

Kupując bilety przez stronę rosyjskich kolei trzeba pamiętać o kilku ważnych szczegółach. Choćby o tym, że godziny odjazdu i przyjazdu podawane są według czasu moskiewskiego. Nie sprawia to problemu jeśli startujesz z Moskwy, ale jeśli rozpoczynasz swoją podróż gdzieś w głębi Syberii – miej to na uwadze. Różnica czasu między Moskwą a np. Irkuckiem wynosi 5 godzin – łatwo się pogubić. Na stronie jest jednak możliwość przełączenia rozkładu na czas lokalny.

W sukurs przychodzi nam też strona internetowa tutu.ru. To taki odpowiednik naszego e-podróżnika. Tyle że oprócz rozkładu pociągów i autobusów pokazuje także połączenia lotnicze.

Co najważniejsze: w tutu.ru również istnieje możliwość pokazania rozkładu jazdy w czasie lokalnym. Ale tylko na stronie www, na aplikacji mobilnej niestety nie.

Przestrzegam jednak przed ślepym ufaniem tej aplikacji, bo czasami zdarzają się jej błędy. Ponadto pokazuje nie wszystkie połączenia autobusowe, a tylko te ważniejsze, na próżno szukać w niej rozkładu połączeń niektórych lokalnych autobusów.

Zarówno strona internetowa kolei rosyjskich jak i jej aplikacja mobilna, a także stronka i aplikacja tutu. ru mają to do siebie, że lubią się zawieszać. Czasem na kilka godzin, czasem na dobę.  Jedyne co możesz wtedy zobaczyć to biały ekran. Zdarzyło mi się też zarezerwować bilet, ale coś poszło nie tak i nie przechodziła płatność kartą kredytową VISA. Pokazuje się komunikat „płatność niemożliwa, skontaktuj się z bankiem”. Dzwonię więc do banku. Mówią, że  wszystko OK i można realizować płatności.

Koniec końców okazało się, że wina leżała po stronie odbiorcy płatności i była spowodowana błędem na stronie. W takiej sytuacji radzę odczekać i spróbować powtórzyć transakcję następnego dnia – oczywiście jeśli macie na tyle czasu, a nie kupujecie biletu „dziś na jutro”, a z odpowiednim wyprzedzeniem.

Bilet kupiony. Czekasz na maila z potwierdzeniem. Kiedyś dostałem go niezwłocznie po zakupie, kiedyś po kilku dniach. Ale nie panikuj w takiej sytuacji. Ponownie zaloguj się na stronę, bilet powinien być w panelu użytkownika. Nie zaszkodzi także sprawdzić folderu „spam„.

Przy zakupie biletu możesz też wybrać dodatkową opcję – wyżywienie. Jeśli się na to zdecydujesz – jednak wydrukuj potwierdzenie, które otrzymasz razem z biletem, bo czasem w aplikacji mobilnej twój zakup lubi być niewidoczny. Jednak pomimo tego jest widoczny w systemie do którego ma dostęp obsługa pociągu i nie zdarzyło się bym nie dostał zamówionego posiłku.

Ta opcja dostępna jest na wybranych trasach np. w pociągu z Irkucka do Jekaterynburga (dwie doby w podróży) zamówiłem jedzenie rezerwując bilet. Podobnie sprawa wyglądała na trasie JekaterynburgKazań, ale już na odcinku Kazań – Moskwa nie było takiej możliwości.

Nie wiem od czego to zależy. Od dystansu? Czasu przejazdu? A może po prostu od rodzaju pociągu? Tę ostatnią wersję uważam za najbardziej prawdopodobną.

Dokładnie już nie pamiętam, ale wydaje mi się, że posiłki zarezerwowane wraz z biletem są nieco tańsze niż te kupowane w wagonie restauracyjnym. W ogóle WARSyTransSibie nie należą do tanich, ale o tym w dalszej części artykułu.

Kupując bilet zostaniesz też zapytany o klasę, wagon i numer miejsca, które ci odpowiadają. Cóż, jakiejś wielkiej różnicy tu nie widzę – mówię o numerze wagonu. Ja sam wybrałem miejsce w bezpośredniej bliskości wagonu restauracyjnego, bo to właśnie tam koncentruje się życie towarzyskie pociągu i każdy trafi tam prędzej czy później, by coś przekąsić lub napić się piwa, albo po prostu pogadać z innymi podróżnymi.

Do wyboru jest kilka rodzajów miejsc: kupe (czyli zamykany przedział) oraz plackartnyj (czyli zwykły wagon z siedzeniami niczym od siebie nie oddzielonymi). Który wybrać? Ja zdecydowałem się na plackartnyj, bo oferuje możliwość integracji z innymi pasażerami. No i jest o wiele tańszy niż kupe.

 

 

Kolejna kwestia dotycząca wyboru miejsca: górne czy dolne? Jeżeli z jakichś przyczyn cenisz sobie prywatność i nie zależy ci na nawiązywaniu kontaktów z innymi – wybierz miejsce na górze. Możesz wtedy leżeć i spać kiedy chcesz, czytać książkę czy grać na telefonie, a w każdej chwili możesz zejść na dół i usiąść obok pasażera z dołu. Pod warunkiem, że jemu akurat nie zebrało się na spanie.

Jednak pamiętaj, że pasażerowie z górnych miejsc są pozbawieni możliwości nieograniczonego oglądania widoków za oknem.

Ceny: za bilet w otwartym wagonie trzeciej klasy (plackartnyj – najtańsza opcja), dolne miejsce, kupiony przez internet na trzy miesiące przed podróżą (wliczone posiłki – 2 śniadania, dwa obiady, dwie kolacje) zapłaciłem ok. 10000 rubli, czyli około 600 zł.

Bilet kupiony, miejsce wybrane – idziemy więc na dworzec. Radzę nie czekać na ostatnią chwilę, bo przed wejściem czeka nas jeszcze obowiązkowe prześwietlanie bagażu i czasem – zwłaszcza w Moskwie i innych wielkich miastach Rosji – trzeba trochę odczekać w kolejce. Poza tym tamtejsze dworce są naprawdę wielkie i czasami dłuższą chwilę zajmie dotarcie na właściwy peron.

Rosyjskie pociągi jeżdżą punktualnie, mimo olbrzymich dystansów które pokonują. Spóźnienia zdarzają się, owszem, ale są one nadrabiane, tak więc trzeba mieć wyjątkowego pecha, by dotrzeć z opóźnieniem do stacji docelowej.

Jesteś już na peronie, na tablicy wyświetla się twój pociąg. Po chwili wjeżdża na peron. Zanim wsiądziesz obsługa przetrze szmatami zewnętrzne poręcze wagonu, by wsiadający i wysiadający nie pobrudzili sobie rąk.

Potem pokazujesz konduktorce paszport i jesteś proszony o zajęcie miejsca. Spokojnie…. Masz na to dużo czasu. Na większych stacjach nawet około pół godziny.

W tym czasie obsługa dostarcza przesyłki konduktorskie, uzupełnia artykuły higieniczne jak mydło w płynie czy ręczniki papierowe, jedzenie i napoje. Jedna cysterna dostarcza wodę, inna zabiera nieczystości z WC. Pełny profesjonalizm. Jak na pit stopie w Formule 1. Aż miło popatrzeć jak w ciągu kilkunastu minut pociąg jest gotowy do dalszej jazdy te kilka tysięcy kilometrów.

Odnajdujesz swoje miejsce. Dostajesz od konduktorki (czyli prowadnicy) materac, koc, poduszkę, czyste prześcieradło i poszewkę, a nawet ręcznik z logo RZD, czyli rosyjskich kolei. Podnosisz dolne siedzenie, wrzucasz tam plecak. Jego zawartość nie będzie ci potrzebna przez większą część podróży.

Wskakujesz w dres i jakieś lekkie obuwie. Jak wszyscy dookoła. Okno zablokowane na stałe, ale to nic – jest przecież klima, a w sezonie zimowym ogrzewanie. I nawet działa 🙂 Jest też Wi-Fi.

 

 

Przy każdym łóżku jest gniazdko elektryczne, a nawet porty USB, więc nie ma kłopotu z podładowaniem urządzeń.

 

 

Za oknem przesuwa się syberyjska przyroda. Lasy, pola, jeziora, drewniane wioski. Czasem jakiś szlaban z kolejką Ład, UAZów, Daewoo, ZIŁów, ciężarówek…

W każdym wagonie jest samowar. Możesz nabrać wody, by zaparzyć kawę lub herbatę w oficjalnej szklance rosyjskich kolei. Możesz ją kupić na pamiątkę podróży koleją transsyberyjską.

 

 

Mijasz miasta i rzeki znane do tej pory tylko z lekcji geografii lub mapy… Kazań, Tiumeń, Omsk, Nowosybirsk, Krasnojarsk…  Ob, Jenisej, Angara.

Magia Syberii zaczyna działać…

 

RELACJA Z PODRÓŻY Z IRKUCKA DO JEKATERYNBURGA.

 

Koło południa melduję się na dworcu kolejowym w Irkucku. Jak to zwykle w Rosji – coś na kształt kolorowego pałacu.

 

 

Dworzec to węzeł transportowy, znajdziesz stąd połączenia autobusowe do np. do Ułan Ude, Sludianki, kurortu Arszan i dziesiątek innych miejsc wartych odwiedzenia. Wystarczy pochodzić i popytać.

 

 

Bilet mam już od dawna. Kupiłem go przez internet, jeszcze w Polsce, na długo przed rozpoczęciem podróży. Moim kolejnym celem Jekaterynburg, odległy o około 3500 km.

Po drodze cofnę wskazówki zegarka dwa razy, co jest związane z położeniem miejsca przeznaczenia w innej strefie czasowej. Podróż zajmie mi dwie doby.

Wprawdzie podczas dokonywania rezerwacji wykupiłem dodatkowo jedzenie, ale kto ich tam wie… więc w przydworcowym minimarkecie zaopatruję się w jakieś przekąski i napoje, by w razie czego mieć wrzucić coś na ząb. I oczywiście artykuły tytoniowe. Nie ma szans by kupić je w pociągu.

 

 

Zostawiam plecak w dworcowej przechowalni bagażu i idę powłóczyć się po okolicy irkuckiego dworca. Dokoła pełno rezydentów stacji kolejowej – person w różnym wieku i płci obojga.

 

 

-Kolego, daj 50 rubli na piwo (bułkę, wino, papierosy itd) .

Zwykle nie daję grosza takim osobom, ale dziś jestem w dobrym nastroju –  w końcu rozpoczyna się jedna z większych przygód, podróż koleją transsyberyjską – więc bez wahania częstuję ich fajkami. Niektórym wrzucam jakieś ruble do czapek… Niech tam…

Dworzec w Irkucku jest naprawdę fajny. Na piętrze jest nawet publiczny płatny prysznic (160 rubli), strzeżony przez jakąś niesympatyczną babę, ale kit z nią, na szczęście nie muszę korzystać z tego przybytku.

Wchodzę do poczekalni. Mój pociąg opóźniony o 20 minut. 30…40…, godzinę i dwadzieścia minut…. Nic dziwnego, jedzie z Władywostoku, miejsca oddalonego od Irkucka o ładnych parę tysięcy kilometrów. U nas PKP ma tyle na odcinku 200-300 km, więc można się przyzwyczaić.

 

 

Pora obiadowa nadeszła. Nie wiadomo czy opóźnienie nie wzrośnie. Trzeba się więc posilić zanim zajmę miejsce w wagonie. Trudno przewidzieć jak będzie wyglądać kwestia koryta w najbliższych dwóch dobach, bo tyle zajmie mi podróż do Jekaterynburga.

Wbijam się więc do pobliskiej knajpy, kilkadziesiąt metrów od dworca. Dobry punkt obserwacyjny na ruchliwe okolice stacji. Zamawiam piwo, potem drugie. Patrzę przez szybę jak brzuchaci policjanci zatrzymują auta i wlepiają mandaty za wykroczenia popełnione i urojone.

Knajpa cieszy się dużym powodzeniem, mnóstwo tu gości, a podaż nie nadąża za popytem, więc zmieniam lokal.

W tym samym budynku, ale na piętrze jest kolejna stołówka, o niebo lepsza. Czysta, przestronna i z lepszym wyborem potraw. Bez kolejek.

 

 

Po chwili jestem ponownie na kolorowym irkuckim dworcu, idę na peron. Nadjeżdża pociąg. Mój wagon zatrzymuje się daleko, daleko… Podbiegam, pokazuję paszport i wbijam się do wagonu, mojego domu na kółkach na najbliższe dwie doby.

 

 

Obsługa wagonu informuje o rozmieszczeniu toalet, samowaru, możliwości skorzystania z prysznica (!) i wagonu restauracyjnego, a także o czasie przejazdu do następnej stacji.

 

 

Otrzymuję też komplet pościeli. No, nieźle…

 

Lustruję wagon, przyglądam się pasażerom, zastanawiam się kto, skąd, dokąd i po co. Towarzystwo zróżnicowane. Rodzice z dziećmi, studenci z laptopami jadący na uczelnie, jacyś handlarze z republik dawnego Sojuza, turyści chińscy, japońscy i koreańscy, jedzący jakieś dziwne potrawy.

 

 

Moją uwagę zwraca koleżka nie wyglądający na Ruskiego. Totalnie zdezorientowany widzę, że nie rozumie ani w ząb tego, co mówi do niego konduktorka.

Okazuje się, że Fabio jest turystą z Brazylii, od kilku tygodni podobnie jak ja włóczy się po Syberii. Po chwili wspólnie pijemy piwo w wagonie restauracyjnym.

 

 

Ceny piwaTransSibie przedstawiają się następująco: Żiguli – 120 rubli (7,2 zł), Baltika – 150 rubli (9 zł), Sibirskaja Korona – 180 rubli (10 zł), Lowenbrau – 200 rubli (12 zł), tyle samo Bud. Natomiast Corona kosztuje 300 rubli (18 zł), a Spaten – 350 rubli (21 zł).

Dosiada się do nas koleżka z Ułan Ude, pracujący jako chirurg przy sekcjach zwłok. Opowiada ciekawe historie ze swojej pracy, a Brazylijczyk snuje opowieści o slumsach południowoamerykańskich metropolii, wojnach gangów na ulicach brazylijskich miast – jest więc ciekawie.

Przy sąsiednim stoliku ekipa kilku Ruskich ostro daje w gaz. Pytają skąd jesteśmy i już po chwili siedzimy razem i gadamy.

Jeden z nich to marynarz floty handlowej, pływający po Pacyfiku. Jest na urlopie, jedzie już któryś dzień z Amurska na Syberii do dziewczyny w Moskwie. Pływał między innymi do Chin, Japonii i Korei. Opowiada o swoich przeżyciach z dalekich lądów, mórz i oceanów.

Dosiada się jeszcze jeden ziomek, pół Koreańczyk, pół Japończyk, żyjący trochę w Tokio, trochę w Seulu. Kim zarabia na życie robieniem zdjęć lotniczych dla znanych stacji telewizyjnych specjalizujących się w tematyce podróżniczej i krajoznawczej. Wesoły, rozmowny i bardzo sympatyczny, od razu zostaje maskotką naszej kompanii, a obsługa nadaje mu ksywę Samuraj.

 

 

Za oknami las, las, las. Mamy początek jesieni, więc drzewa czerwienią się i złocą. Niesamowity widok!

 

 

Czasem jakaś osada drewnianych domków, rzeczka lub jeziorko, mała stacyjka kolejowa, która czasy świetności ma dawno za sobą.

 

 

Nadchodzi wieczór. Wagon restauracyjny pociągu relacji Władywostok – Moskwa zapełnia się z wolna.

Dwaj pasażerowie – ojciec i syn – wracają znad Pacyfiku. Dowiaduję się, że sprowadzają z Japonii używane auta. Opijają udaną transakcję. Stół ugina się od kotletów, kiełbas, wędlin i butelek wódki. Nie oszczędzają się. Jedzą za dwóch, a może nawet trzech, a piją gorzołę za pięciu lub sześciu i koniecznie chcą, by do nich dołączyć.

 

 

Zagadujemy z paniami z obsługi. Okazuje się, że całe życie spędzają w kolei transsyberyjskiej. Moskwa – Władywostok i z powrotem. I tak na okrągło. Pytam jak ich rodziny znoszą taki tryb życia.

-Nie znoszą – śmieje się jedna  z kelnerek.

-My tu wszystkie rozwódki.

Nazajutrz rano dojeżdżamy do Krasnojarska. Przekraczamy most na Jeniseju jedząc omlet i popijając herbatą. Po raz pierwszy cofamy wskazówki zegarka o godzinę. Półgodzinny postój wykorzystujemy na uzupełnienie zapasów jedzenia, napojów i papierosów.

 

 

Dawniej na peronach stacji leżących na trasie kolei transsyberyjskiej można było kupić od babuszek pierogi, naleśniki i inne potrawy, a nawet – nieoficjalnie – coś mocniejszego. Obecnie babuszki zostały przegonione, a ich miejsce zajęły mieszczące się na peronach małe sklepiki spożywcze.

 

 

Kilka godzin później stajemy w Marińsku, gdzie spędzamy aż 30 minut.

Kolejny długi postój (20 minut) to Nowosybirsk z ciekawym budynkiem stacji w kolorze zielonym,

 

 

a już po zapadnięciu zmroku Barabińsk, gdzie obserwujemy jak cysterny odbierają nieczystości z toalet naszego pociągu.

 

 

Na peronie pojawia się kilka osób dorabiających sprzedażą papierosów pasażerom kolei transsyberyjskiej. W wagonie restauracyjnym nie ma co liczyć na zakup takiego towaru, więc ich oferta spotyka się z zainteresowaniem.

W nocy, w okolicach Omska, ponownie zmieniamy czas, cofamy wskazówki o kolejną godzinę.

W godzinach popołudniowych drugiej doby mojej transsyberyjskiej podróży docieram do celu, czyli Jekaterynburga. Około 3500 km od Irkucka… Kawał drogi.

Wylegamy na peron całą ekipą. Ostatni papieros, ostatnie wspólne zdjęcie z konduktorkami i ziomkami poznanymi w podróży: rosyjskim marynarzem Olegiem, Kimem z Japonii, brazylijskim włóczęgą Fabio.

 

 

Czy jeszcze kiedyś się spotkamy? Wierzę, że tak. Mimo, iż od opisywanych wydarzeń minęło już kilka miesięcy to wciąż mam kontakt z towarzyszami syberyjskiej odysei.

Diabli wiedzą, co przyniesie los… Ale wiem, że życie płata niespodzianki, więc wszystko możliwe.

Piękne widoki Syberii, nowe znajomości, ciekawe historie i życiorysy ludzi z odległych kontynentów i odmiennych kultur i całkiem niezła impreza – to mój bilans podróży TransSibem.

 

 

W następnym odcinku będzie o Jekaterynburgukryminalnej (i nie tylko) stolicy Rosji, o tym, jak wygląda granica Europy i Azji, o dziwnych pomnikach, które możemy oglądać w tym mieście i moim spotkaniu i znajomości z szefem jednego z lokalnych gangów.

Zapraszam do lektury!

Lubisz podróże? Spodobał Ci się ten artykuł – kliknij „like na fanpage’u mojego bloga na Facebooku:

https://www.facebook.com/Ziemiaobjechanapl-364836334292601/

i dołącz do ekskluzywnego grona Ziemian Objechanych!

Zapraszam także na mój profil na Instagramie i kanał na Youtube.

Komentarze dla: “ROSJA CZ. IX – PODRÓŻ KOLEJĄ TRANSSYBERYJSKĄ” (ilość: 2 )

    1. Czy w przyszłym życiu, czy w obecnym – warto choć raz przejechać się TransSibem, spojrzeć przez okno na krajobrazy Syberii, posłuchać ciekawych historii innych pasażerów. Dziękuję za pozdrowienia, również pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *