ROSJA CZ. X – JEKATERYNBURG – KRYMINALNA STOLICA ROSJI.

Wracając znad Bajkału postanowiłem zatrzymać się na kilka dni w dwóch miastach leżących po drodze do Moskwy. Dość szybko wybrałem Kazań – stolicę Tatarstanu. Nad drugim miejscem zastanawiałem się dość długo. Co wybrać? Krasnojarsk, Nowosybirsk czy Jekaterynburg? A może jakieś inne, mniejsze i mniej znane miasto?

W końcu wybór padł na Jekaterynburg, zwany dawniej Swierdłowskiem. Jeszcze nie tak dawno miasto było niedostępne dla turystów zagranicznych z powodu znajdujących się tu fabryk zbrojeniowych.

Mimo to nazywane było dyplomatyczną stolicą Rosji. Dochodziło tu do wielu spotkań na szczycie. W Jekaterynburgu bywały tak znane postacie jak Richard Nixon, Jawaharlal Nehru, Fidel Castro, Kim Ir Sen, Mao Tse Tung, czy cesarz Etiopii Hajle Selasje.

Postanowiłem iść w ich ślady i odwiedzić Jekaterynburg – miasto na pograniczu Europy i Azji.

Jekaterynburg to nie tylko dyplomacja i przemysł zbrojeniowy. Po upadku Związku Sowieckiego przeżywał kryzys, wzrosło bezrobocie i poziom przestępczości. Na ulicach dochodziło do strzelanin, wybuchały granaty. Obecnie jednak problemy te zostały rozwiązane, ale niechlubne miano kryminalnej stolicy Rosji pozostało.

Swoją drogą to niezłe hasło reklamowe, może przyciągnie kiedyś turystów żądnych mocnych wrażeń? A takich nie brakuje…

Po dwóch dobach w pociągu z Irkucka docieram wreszcie do Jekaterynburga. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, czuć wielkomiejskość, miasto wygląda na zadbane.

 

 

Ruszam czym prędzej do centrum, nad rzekę Iset, wzdłuż której znajduje się wiele atrakcji, które oferuje Jekaterynburg. Pierwsza z nich, z pewnością unikalna na skalę światową to Pomnik Klawiatury QWERTY.

 

 

Po drugiej stronie rzeki, bliżej centrum znajduje się kilka innych interesujących pomników, w tym postać Michaela Jacksona.

 

 

W pobliżu zadbany park, gdzie spędzam kilka chwil, by potem ruszyć w stronę ścisłego centrum z pięknymi, kolorowymi kamienicami, cerkwiami i placem z fontannami. Tam zastaje mnie noc. Zachód słońca nad rzeką Iset wygląda naprawdę oszałamiająco. Zaczyna mi się tu podobać 🙂

 

 

Budowle w sercu miasta rozświetlają się pięknie. Chciałoby się rzec: Jekaterynburg – wszystko jasne!

 

 

Następnego dnia rano wsiadam w autobus podmiejski (bilet kosztuje 105 rubli czyli 6,3 zł)i jadę w kierunku miasteczka Pierwouralsk. To w pobliżu tej miejscowości przebiega granica Europy i Azji.

Stoi tam obelisk oznaczający miejsce, w którym spotykają się dwa kontynenty. Uwaga, aby tam dotrzeć należy poprosić kierowcę, by się zatrzymał – przy obelisku nie ma przystanku. Wystarczy powiedzieć, że chcemy wysiąść na granicy Azji i Europy – każdy zna to miejsce.

 

 

Wysiadam więc przy trasie, oglądam pomnik, ale coś mi nie pasuje – zupełnie inaczej wyglądał na oglądanych wcześniej zdjęciach. I wszystko się zgadza. Aby zobaczyć „właściwą” granicę kontynentów, z bardziej monumentalnym pomnikiem, należy przejść przez las około 200 metrów w stronę biegnącej  równolegle mniejszej drogi. Właśnie tak robię i po kilku minutach jestem już przy „właściwej” granicy kontynentów i „właściwym” obelisku.

 

 

Kilka zdjęć na pamiątkę i autostopem podjeżdżam do Pierwouralska, skąd autobusem wracam do Jekaterynburga. W centrum miasta wsiadam w marszrutkę numer 48 (koszt 28 rubli czyli 1,2 zł) i dojeżdżam nią do przystanku Kontrolnaja. W jego pobliżu mieści się cmentarz słynący z licznych grobów członków jekaterynburskich band, poległych w wojnach gangów, trapiących to miasto w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i na początku XXI stulecia.

Groby te zasłynęły niesamowitą stylistyką, więc muszę je zobaczyć na żywo. Oryginalna mieszanka kiczu, przepychu i bezguścia w stylu „gangsta” – niewątpliwie kolejne nietuzinkowe miejsce. Tylko jak znaleźć interesujące mnie mogiły na tak wielkim cmentarzu?

Chodzę, szukam i nic…. Obiekt jest rozległy, ciężko będzie się zorientować co i gdzie.

Koniec języka za przewodnika – zasada, która zawsze się sprawdza. Kilku kamieniarzy stawia nowy grób. Tłumaczę o co mi chodzi. Jeden z nich odkłada narzędzia, prostuje się, ociera pot z czoła i spogląda na mnie badawczo przez dłuższą chwilę, a potem się uśmiecha.

-Chcesz obejrzeć groby gangsterów? Chodź pokażę ci miejsca spoczynku moich kolegów.

-Kolegów?

-Tak, jestem jednym z nich… Stare dzieje. Chodź, opowiem ci…

Idziemy cienistą alejką. Mój pięćdziesięciokilkuletni rozmówca Andriej opowiada:

-Byłem przez dwa lata na wojnie w Afganistanie, służyłem w wywiadzie. Po powrocie do Jekaterynburga szukałem pracy, ale nikt nie chciał mnie przyjąć. Moi koledzy z wojska mieli ten sam problem. Byliśmy młodzi, silni, odważni, pełni energii i niezbyt mądrych pomysłów. Skrzyknąłem więc  kilkunastu chłopa i założyłem taką niewielką, ale silną grupkę. Zaczęło się od kradzieży, potem wzięliśmy się za napady, haracze i takie tam…

Ciągnęliśmy z Polski samochody – dobry zysk. Miałem wtedy mnóstwo forsy i najlepsze auto w mieście. Imprezy trwały do białego rana. Najlepsza wóda, najładniejsze dziewczyny, a potem szaleńcza jazda 200 na godzinę po pustych ulicach miasta. Czasem zatrzymywały mnie gliny. Otwierałem portfel, wyjmowałem 100 dolców i naklejałem im na czoło… Nigdy nie protestowali. Byłem wtedy królem życia…

Ale konkurencja była silna. W drogę wchodziły nam gangi lokalne, ale też ormiańskie, gruzińskie, azerskie, tatarskie. I milicja oczywiście też. Oj, działo się. Pościgi, strzelaniny, bójki z konkurencją. Na pięści i na noże… Jeden taki frajer za bardzo się wychylał, więc przestrzeliłem mu z TT-ki obie nogi. Rozpruł się i dał mnie glinom. Wsadzili mnie za to i za inne sprawki na 12 lat. Nie było łatwo w pierdlu, bo jestem pyskaty. Klawisze ciągle mnie tłukli i dawali pod celę z członkami zwaśnionych band.

Długo tak nie wytrzymałem. Sprułem z więzienia, ukrywałem się, ale w końcu znowu mnie złapali i tym razem musiałem odsiedzieć cały wyrok. Po wyjściu wymyśliłem, że już nie bawi mnie gangsterka. Znalazłem żonę, mam dzieci. Ze starych czasów miałem odłożone trochę forsy, więc wszedłem w nekrobiznes. Nagrobki, kamieniarstwo, organizacja pogrzebów, kremacji, kwiaty, wieńce i tak dalej. Interes się kręci, nie narzekam. O, jesteśmy na miejscu.

Pokazuje mi grobowce kolegów z dawnych lat. Tego zastrzeliła konkurencja, tamtego milicja. Temu wybuchł granat pod autem, a tamtego wykończyli w więzieniu. Ten dostał noża w brzuch, a tego rozerwały auta jadące w przeciwnych kierunkach. Na wojnie gangów nie ma przebacz…

 

 

Pyta jakie mam plany na następne dni. Odpowiadam, że chcę zobaczyć Kazań – stolicę Tatarstanu. On na to:

-O, to świetnie, znam tam kilku tatarskich gangsterów, chłopaków ze starej ekipy. Równi z nich goście. Jakbyś miał jakiś problem w Tatarstanie to zadzwoń. Dam im znać, na pewno mi nie odmówią i ci pomogą.

No, w niezłe towarzystwo wpadłem 🙂 – myślę sobie.

Andriejowi ciągle dzwoni komórka. Ustala szczegóły pogrzebów, omawia kremacje i wygląd wieńców, jednym słowem pracuje. Dlatego też nie chcę mu przeszkadzać, dziękuję za ciekawą opowieść oraz oprowadzenie i żegnamy się pod bramą cmentarza.

To zdarzenie potwierdza, że życie pisze scenariusze, których nikt nie jest w stanie przewidzieć. Czy kiedykolwiek mógłbym przypuszczać, że – ot, tak sobie – poznam ruskiego gangstera w stanie spoczynku i tak po prostu będziemy sobie spacerować i gadać? Szansa jedna na ileś tam milionów… Cieszę się, że mnie nie ominęła.

Jest dopiero wczesne popołudnie. Kieruję się ponownie w stronę centrum Jekaterynburga, a dokładnie do najbardziej znanej tamtejszej świątyni – Cerkwi na Krwi.

Skąd ta nazwa? Cerkiew powstała w pobliżu miejsca egzekucji… Króla Polski (!), Wielkiego Księcia Finlandii, Z Bożej Łaski Cara i Samodzierżcy Wszechrusi, czyli Mikołaja II Romanowa.

 

 

Car i jego rodzina zostali zamordowani przez bolszewików w Jekaterynburgu w nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku.

Na pamiątkę tych wydarzeń powstała najwspanialsza jekaterynburska budowla sakralna.

 

 

Kolejny dzień spędzam w okolicach Jekaterynburga. Kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od miasta znajduje się Ganina Jama – drewniany klasztor męski, poświęcony carskiej rodzinie Romanowów, założony w miejscu, gdzie bolszewicy ukryli szczątki cara Mikołaja II Romanowa i jego rodziny.

Klasztor powstał w drugiej dekadzie XXI wieku – czyli całkiem niedawno. Jest miejscem kultu rodziny carskiej. Przechowywany jest tu krzyż z relikwiami 40 różnych świętych oraz z fragmentem drzewa Krzyża Pańskiego.

Dojazd zapewnia autobus nr 223 startujący co około dwie godziny z pętli autobusowej przy ulicy Brygad Frontowych, w pobliżu stacji metra Mashinostroiteley. Czas przejazdu – około godziny. Wprawdzie to tylko około 28 kilometrów, ale autobus jedzie trochę okrężną drogą po osiedlach mieszkaniowych peryferii Jekaterynburga.

Oto rozkład – gdyby ktoś był zainteresowany:

 

 

Można też dojechać autobusem do miejscowości Sriednieuralsk i stamtąd uciąć sobie około godzinną przechadzkę do klasztoru lub spróbować złapać okazję lub taksówkę.

Tak więc docieram do klasztoru Ganina Jama. Kilka cerkiewek w stylu staroruskim, rozrzuconych w lesie, spokojna atmosfera, cisza, spokój. Żadnych turystów. Tylko nieliczni wierni. Płoną cienkie, długie świeczki, czuć zapach kadzidła, niosą się prawosławne pieśni. Pełny relaks i zaduma…Blask złotych kopuł cerkiewnych dodaje magii.

 

 

Na zwiedzenie tego obiektu spokojnie wystarczy godzina – półtorej. Popołudniową porą dojeżdżam do wzmiankowanego wyżej Sriednieuralska, gdzie zatrzymuję się na kilkadziesiąt minut.

 

 

Kieruję się nad jezioro Iset. Nad jego brzegiem odżywają wspomnienia znad Bajkału, odwiedzonego niedawno , zaledwie kilka dni temu.

Oczywiście Iset nie jest w stanie konkurować z Bajkałem ogromem ani pięknem, ale daje radę, mimo że już jest po sezonie i panuje tu cisza i spokój. A może właśnie dlatego?

Siadam na brzegu i obserwuję grę światła i kolorów, taflę wody marszczoną lekkim podmuchem wiatru, a wszystko to wśród niesamowitych barw rozpoczynającej się syberyjskiej jesieni.

 

 

Wieczorem wracam do Jekaterynburga, skąd nocnym pociągiem jadę do stolicy Tatarstanu. Moim kolejnym celem Kazań!

***

Słyszałem wiele opinii o Jekaterynburgu. Różnych. Pozytywnych i negatywnych. Dlatego jechałem tam z mieszanymi uczuciami, bez jakichś szczególnych oczekiwań.

Jednak miasto było dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Piękne zarówno za dnia, jak i w nocy, kiedy to wszystkie ważniejsze obiekty są widowiskowo iluminowane. Duże i ludne, ale jednocześnie nie zatłoczone. Gwarne, ale z dużą liczbą spokojnych miejsc. Czyste, zadbane, nieźle zorganizowane. Bezpieczne – mimo miana Kryminalnej Stolicy Rosji 😉 Polecam!

 

 

Lubisz podróże? Spodobał Ci się ten artykuł? Jeżeli TAK –  polub mój fanpage na Facebooku i dołącz do ekskluzywnego grona Ziemian Objechanych!

Zapraszam również na mój profil na Instagramie oraz kanał na Youtube.

Komentarze dla: “ROSJA CZ. X – JEKATERYNBURG – KRYMINALNA STOLICA ROSJI.” (ilość: 2 )

    1. Witam, mimo że w Rosji spędziłem ponad miesiąc poznałem ten kraj zaledwie w 1%…Nie dało się więcej… Nie ten rozmiar…Jednak pewne rzeczy rzuciły mi się w oczy i właśnie nimi dzielę się z Wami. Pozdrawiam wiernego czytelnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *