WSTĘP.
Mówimy Transylwania – myślimy: Drakula, wampiry, krew, trupy, czosnek, osikowe kołki. I słusznie – bowiem wokół legend narósł spory biznes turystyczny: na każdym kroku natkniesz się na knajpę mającą w nazwie wampira, krew, Drakulę itd., a w menu – jak wyżej – krew wampira, krwisty befsztyk, krwawa Mary itd.
Na straganach z pamiątkami – to samo: magnesy i kubki z Drakulą, plastikowe zęby wampira, czarne pelerynki ze stojącym kołnierzem, kołki osikowe, zbiorniczki na wodę święconą – ubaw po pachy :-)\
Nazwy hoteli, schronisk, pól namiotowych również nawiązują do Vlada Tepesa.
Tak jak Kraków trzepie kasę na Smoku, Wadowice na kremówkach, a Amsterdam na trawce – tak Transylwańczycy (i Transylwanki) – na Drakuli, a raczej na legendzie o jednym z tutejszych władców, który… jakby to powiedzieć… do baranków, motylków czy gołąbków pokoju się nie zaliczał. Ale nie mam zamiaru tu udzielać lekcji historii – te informacje każdy znajdzie bez kłopotu.
Dość powiedzieć, że do dziś liczne miasta w Transylwanii prześcigają się, by udowodnić, że to akurat u nich żył i tworzył ;-), mieszkał, stacjonował, zatrzymał się na noc, zjadł obiad lub wypił krew dziewicy Pan Ciemności – Vlad Tepes ps. Drakula. Takie ciekawostki przyciągają turystów, co przekłada się na zwiększone wpływy do budżetu lokalnej władzy i mieszkańców sprzedających pamiątki, jedzenie, noclegi, miejsca parkingowe.
Podjedźcie w sobotę w południe do Bran – zrozumiecie o czym mowa.
A jak wygląda Transylwania? ZIELONO I PRZEPIĘKNIE! Uwielbiam tę część Europy jako jedną z tych, które łączą ciekawostki geograficzne, przyrodnicze, kulturowe, historyczne, architektoniczne i setkę innych.
Już sama nazwa nawiązuje do bogactwa tutejszych lasów. Ale Transylwania to nie tylko lasy. To także góry, pastwiska pełne zwierzyny, potoki, jeziora, wodospady, źródła, kaniony, malownicze i kolorowe wioski, a nawet UWAGA(!) – wulkany błotne i … Sfinks! O tym wszystkim – poniżej.
BAZA.
Jako punkt wypadowy do zwiedzania wybrałem Braszów – moim skromnym zdaniem najpiękniejsze miasto Transylwanii i całej Rumunii. Zadbana Starówka, szeroka oferta noclegowa i gastronomiczna – lepiej trafić nie można.
W bliskiej i trochę dalszej okolicy zróżnicowane atrakcje, których przepuścić nie wolno. Ale pozostańmy jeszcze przez chwilę na braszowskiej Starówce. Jedną z jej najciekawszych atrakcji jest najwęższa uliczka w Europie – Strada Sforii – czyli ulica Sznurkowa. Powstała by zapewnić strażakom dostęp w razie pożaru. Liczy 80 m długości, a jej szerokość waha się pomiędzy 1,1 a 1,35 m.
Obiekt oblegany przez turystów, więc aby uniknąć tłoku i zrobić zdjęcie bez innych ludzi trzeba tu przyjść wcześnie lub późno.
A teraz spójrzmy z góry na czerwone dachy Braszowa. W tym celu kierujemy się w stronę dużego, białego napisu BRASOV górującego nad miastem i widocznego doskonale chyba z każdego miejsca.
Dosłownie kilka minut piechotką od Starówki znajduje się początkowa stacja kolejki wagonikowej (teleferic), skąd za 20 lei (ok. 20 zł) możemy dojechać na szczyt wzniesienia górującego nad miastem i z powrotem.
Znajdziemy tam taras widokowy, stragany z pamiątkami i małą gastronomią. Ważne: w poniedziałki kolejka jest nieczynna – trwa wtedy przegląd techniczny.
BLISKIE OKOLICE BRASZOWA.
Być w Transylwanii i nie odwiedzić zamku Drakuli? Niemożliwe… Aby tam dotrzeć skierujmy się na południowy zachód od Braszowa, do miejscowości Bran. To tu mieści się – podobno – oryginalna siedziba Vlada Tepesa. Szczerze mówiąc zamek ten nie wygląda jakoś szczególnie ponuro lub strasznie… Ani w środku, ani na zewnątrz nie wyróżnia się niczym wyjątkowym. Przypuszczam, że gdyby nie otaczająca go legenda, to mało kto by tu przyjeżdżał.
Jednak póki co zamek w Bran generuje spore zyski – cała ta miejscowość żyje z turystów, a dokładnie z pieniędzy zarobionych na parkingach, gastronomii i pamiątkach. Wstęp do zamku kosztuje słono – 45 lei (ok. 45 zł), parking położony kilkadziesiąt metrów wejścia do zamku – 4 leie (ok. 4zł).
Ten, kto oczekuje sali tortur, trupich czaszek, kielichów z krwią, czarcich zapadek i głosów nieszczęśników męczonych przez transylwańskich sadystów – wyjdzie z zamku w Bran rozczarowany.
Dla stworzenia atmosfery grozy właściciele wymyślili jakieś animacje z wampirami, eksponaty udające „zestaw na wampiry” – mające wzbudzać trwogę. We mnie wzbudziły śmiech 😀
Ale OK – przecież każdy chce się pochwalić, że był na zamku Drakuli 😉
Pomiędzy Bran a Braszowem trafiamy na okazałą warownię w miejscowości Rasnov (czyt. rysznow). Zamczysko o grubych murach i solidnych bramach góruje nad okolicą i oferuje ciekawe widoki na bliższą i dalszą okolicę.
Od parkingu (zwykle zatłoczonego, zwłaszcza w weekendy) – można do zamku dojść piechotą lub za 5 lei (5 zł) dojechać kolorową kolejką ciągniętą przez traktor.
Parking u stóp zamku Rasnov kosztuje 10 lei (10 zł) za dzień.
W czasie mojego pobytu zamek był zamknięty z powodu remontu, więc nie wiem jak kształtują się ceny biletów. Pewnie są tańsze niż w pobliskim Bran.
Opuszczamy Rasnov i kierujemy się kilkanaście kilometrów na wschód, by po chwili znaleźć się w przepięknym miejscu: Poiana Brasov. Brzmi nieźle… ale nie powielajcie mojego błędu i nie przyjeżdżajcie tu w weekend. Spędziłem godzinę w korku i w końcu musiałem przełożyć spotkanie z miejscem docelowym o jeden dzień.
Ale warto – cierpliwość została wynagrodzona.
Czym jest Poiana Brasov? To niewielka, lecz bardzo popularna miejscowość zaledwie kilka kilometrów od Braszowa, otoczona górami, pełna hoteli, restauracji, barów, knajp i czego tylko Góral nie wymyśli, żeby wyciągnąć dutki od ceprów. Hej, panocku! Brzmi znajomo? 😉
Podobnie jak w przypadku opisanych powyżej miejsc odwiedzanie Poiany Brasov w weekendy jest słabym pomysłem, bo wpada na niego chyba każdy mieszkaniec Braszowa. Korki, tłum, walka o miejsca parkingowe, kolejki do barów – zalecam zatem przyjechać tu wcześnie rano w dzień roboczy.
Swój pobyt w Poiana Brasov ograniczyłem do wjechania kolejką linową (35 lei) w pobliże szczytu Postavaru (1799 m n.p.m.) i godzinnego pobytu wśród fenomenalnych górskich widoków, z dala od spalin, tłoku i hałasu.
PARK NARODOWY BUCEGI.
Pozostajemy na południe od Braszowa, ale przenosimy się kilkadziesiąt kilometrów – w stronę miejscowości Sinaia, gdzie odbijamy nieco na zachód, w stronę Parku Narodowego Bucegi i kierujemy się w stronę sztucznego jeziora Bolboci.
Można pochodzić po jego brzegu, pospacerować po tamie, a w okolicy zjeść kukurydzę gotowaną na… samochodowej feldze:
Jeżeli pojedziemy bardziej na północ od jeziora Bolboci, krętą ale dobrze utrzymaną drogą – po kilkudziesięciu minutach trafimy do Pestery Ialomitei – długiej i głębokiej jaskini, a jednocześnie jednej z popularniejszych tutejszych atrakcji turystycznych, gdzie możemy podziwiać niesamowite formacje skalne i odpocząć od upałów.
Czas zwiedzania wybiera się samemu, można chodzić po jaskini indywidualnie, bez przewodnika. Od parkingu czeka nas kilkunastominutowa przechadzka wśród skał, wodospadów i strumyków. Wstęp – 10 lei (ok. 10zł)
Te okolice są bardzo popularnym miejscem biwakowania (oczywiście na wyznaczonym terenie), grillowania, pieszych wycieczek. I świetną okazją, żeby zjeść coś naprawdę dobrego spośród specjałów góralskiej kuchni. Mnóstwo tu straganów z jadłem i napitkami od lokalnych wytwórców. Polecam!
Widzieliście Sfinksa? Pewnie… każdy był w Egipcie i widział Sfinksa! No prawie każdy – ja na przykład nie byłem w Egipcie i nie widziałem 😛 . Ale wyobraźcie sobie, że wcale nie trzeba jechać do Afryki, żeby zobaczyć tego dziwnego stwora. Znacznie bliżej – bo w górach Bucegi – znajduje się bowiem Sfinks rumuński! I to niewątpliwie starszy od swojego egipskiego odpowiednika! I do tego nie stworzony ludzką ręką, ale siłami natury! Panie i Panowie – patrzcie i podziwiajcie!
Trochę mu się nosek pokruszył, ale pamiętajmy, że i tak się dobrze trzyma jak na swój wiek.
Z reporterskiego obowiązku dodam, że w pobliżu znajdują się ciekawe formacje skalne o nazwie Babele, w pobliże których można dostać się kolejką (telecabina) linową z miejscowości Busteni. Rozkład, ceny i inne informacje znajdziecie na http://www.teleferic.ro
A oto rzeczone Babele. Czyli w tłumaczeniu Stare Kobiety, a bardziej swojsko po prostu Babcie.
NA WSCHÓD OD BRASZOWA.
Kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Braszowa, pomiędzy miejscowościami Bixad i Baile Tusnad, na styku Okręgu Harghita i Okręgu Covasna,
głęboko i wysoko w górach pełnych niedźwiedzi (to nie żart, widziałem ich tam kilka) znajduje się Jezioro Świętej Anny (Lacul Sfanta Ana) – kolejna nietuzinkowa atrakcja przyrodnicza. Jedzie się tam krętą i wąską górską drogą ( w bardzo dobrym stanie). Naprawdę trzeba się mieć na baczności, bo chwila nieuwagi może drogo kosztować. Ale pomimo tych niedogodności zdecydowanie warto się tu wybrać.
Po dojechaniu w pobliże jeziora należy zostawić samochód na parkingu strzeżonym, a następnie uciąć sobie kilkunastominutową przechadzkę asfaltową jezdnią prowadzącą do brzegu. Uwaga: biwakowanie nad jeziorem jest zabronione.
Jeżeli podczas zwiedzania okolic Braszowa zostanie ci trochę czasu – wykorzystaj go na wizytę w pobliżu miejscowości Berca, około 150 km na wschód od Braszowa, w kierunku Buzau.
Znajdziesz tam coś naprawdę rzadko spotykanego – wyżynę pokrytą popękanym, wysuszonym w słońcu błotem, przypominającą powierzchnię pustyni lub jakiejś odległej planety.
Lecz to nie sama wyżyna jest tym, co przyciąga rzesze turystów. Tym magnesem są wulkany błotne – różnej wielkości i kształtu szare stożki, spod których wydobywają się metanowe opary. Gdy zbierze się ich dostatecznie dużo, pękają na błotnistej, płynnej powierzchni krateru i uwalniają się do atmosfery.
Wstęp kosztuje 4 leie (4zł), a parking 5 lei (5 zł).
Super miejsce, podobne widziałem tylko w okolicach Gobustanu w Azerbejdżanie.
Po drodze do Berca można zatrzymać się na moście na zbiorniku Siriu, skąd można obserwować tzw. rumuński fiord.
Tyle jeżeli chodzi o atrakcje okolic Braszowa – oczywiście nie wszystkie. Te piękne i interesujące tereny obfitują w wiele innych ciekawostek. A może Tobie uda się je odnaleźć i cieszyć się ich urokiem? Jeżeli tak się stanie – napisz kilka słów poniżej.
Spodobał Ci się ten artykuł i miejsca, które w nim opisałem? Zawarte informacje były przydatne przy planowaniu podróży lub przypomniały Ci miłe chwile spędzone w Rumunii?
Jeżeli TAK – zapraszam do odwiedzenia i polubienia FANPAGE tego bloga na Facebooku oraz mojego kanału na youtube oraz profilu na Instagramie, gdzie znajdziesz więcej zdjęć z moich podróży.